czwartek, 14 lutego 2013

rozdział 7.



~ z :perspektywy Kate.
-ALEX DO KURWY! CO TO MA BYĆ?! – Wrzasnęłam wchodząc do pokoju mojej siostry
-Ale co, co ma być? – zapytała zdenerwowana.
-TO KURWA TO! – krzyknęłam rzucając pod nogi jej pamiętnik.
-Skąd to masz?! – wrzasnęła patrząc na ów przedmiot.
-Jeżeli chcesz mieć sekrety to przynajmniej naucz się chować takie rzeczy. – odparłam z kpiną w głosie – chciałam pożyczyć prostownice i to spadło mi na łeb – skinęłam głową na notes.
- NIE MIAŁAŚ PRAWA TEGO CZYTAĆ! – Krzyknęła podchodząc do mnie.
- Miałam. Jesteś moją siostrą. Pobyt w szpitalu niczego Cię nie nauczył, co? – Zapytałam gryząc ze złości wargi.
-Gówno Cię to interesuje. To moje ciało i mam prawo robić z nim co, chce! – Prychnęła wymijając mnie.
- Ciekawe, co zrobi, Niall kiedy, się dowie. – Powiedziałam głośniej.
- Nie zrobisz tego. – syknęła stojąc do mnie tyłem.
- Zakład? Poczekaj aż wróci – szepnęłam i wyszłam z jej pokoju. Moje zdenerwowanie było niedopisania! Miałam ochotce coś rozpieprzyć. Albo się naćpać. Tak.. To dobry pomysł. Naćpam się i zapomnę o wszystkim, co mnie tak cholernie boli. Może w ogóle ze sobą skończę? Mam dość swojego marnego życia. Moje myśli samobójcze znowu wracają. To mnie wyniszcza. Codziennie myślę o mojej śmierci. Ale gdy to zrobię pokaże jaką cholerną egoistką jestem…
- Katie? Co jest słyszałem krzyki? – Na mojej drodze stanął Zayn z paczką paluszków.
- Nie chce o tym rozmawiać.. – Powiedziałam cicho wymijając mojego najlepszego przyjaciela.
On nic nie odpowiedział. Wiedział, że gdyby zaczął się mnie o wszystko wypytywać źle by się to skończyło. Jak to się mówi? Dolałby oliwy do ognia.
- Niall już wrócił? – zapytałam Louisa który siedział wraz z Hazzą w kuchni.
- Nie jeszcze nie ale powinien zaraz być. A co? – zawtórował mi pytaniem.
- A nic. Mam z nim do pogadania. – zaśmiałam się nalewając do szklanki soku. Oparłam się o blat pijąc mój napój po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Pierwsze co pomyślałam „Niall” lecz to nie był On.. Usłyszałam Liama.. Ale nie był sam.
- O hej! Właśnie o tej wyjątkowej osobie mówiłem wam wczoraj. Proszę poznajcie moją dziewczynę Danielle. – oznajmił roześmiany Liam wchodząc do kuchni. Zza niego wychyliła się chuda szatynka z bujnymi lokami pięknymi oczyma i uśmiechem. Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków.. Bo tak, kocham Liama odkąd Go poznałam.
- Miło mi poznać przyjaciół mojego misia – powiedziała uśmiechnięta wybranka Paynea.
- Hej. – powiedziałam cicho i sztucznie się uśmiechnęłam.
- To my lecimy do mnie – rzucił na odczepnego Li i zniknęli na schodach.
Moja złość? Tak złość i zazdrość była niedopisania. Odwróciłam się w stronę zlewu aby chłopcy nie widzieli łez napływających do moich oczu. Cisnęłam szklanką w blat w skutek czego rozbiła się.
- Kurwa – syknęłam pod nosem i zaczęłam zbierać naczynie lecz jak to ja musiałam się pokaleczyć.


- No już zostaw to mała – powiedział Louis obracając mnie w swoją stronę. – Widać jak cierpisz.. – wyszeptał . A ja wtuliłam się w niego z całej siły i po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Nie mówcie mu o tym.. On jest szczęśliwy i to jest najważniejsze – powiedziałam wycierając moje policzki i lekko się uśmiechnęłam.
- Kat.. Będzie Ci trudno i to bardzo.. Przecież wiesz – odparł Hazza patrząc na mojego rozciętego palca. – Daj opatrzę to – uśmiechnął się i zaraz na moim palcu zagościł biały plaster.
- Dzięki Curly – ucałowałam Go w policzek. – Idę do siebie. Jak Niall przyjdzie to niech zajrzy do mnie – dodałam wchodząc na góre. Przechodząc obok pokoju Payna słyszałam odgłosy miłości. Tak możecie się domyśleć co robili.. Ze łzami w oczach wkroczyłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko wcześniej zamykając drzwi na klucz. Zaczęłam gorzko płakać. Sama nie wiem, dlaczego. Bolało mnie to, że On jest szczęśliwy z kimś innym a nie ze mną.. Ból w sercu? Jest niedopisania. Ale na co ja liczyłam? Że któregoś dnia wpadnie do mnie do pokoju krzycząc „Katie! Kocham Cię!” ? No chyba nie.. Ale jedno jest pewne. Nigdy już nie będzie jak dawniej. Nie przyjdzie do mnie nie położy się koło mnie nie przytuli mnie i nie powie „Będzie dobrze zobaczysz”. Na samą myśli o tym zaczynam głośniej płakać. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Czego? – warknęłam wycierając łzy.
- To ja Niall. Chciałaś pogadać? – usłyszałam głos farbowanego.
Zwlekłam się z łóżka otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Powiedziałam mu o Alex. Musiałam. Tylko On może coś z nią zrobić. Horan podziękował mi za szczerość i wyszedł a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
obudziły mnie promienie słońca muskające moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy a moją głowe rozsadzały miliony myśli związanych z wczorajszym dniem. Zerknęłam na zegarek  który pokazywał godzine dziesiątą zero trzy. Wstałam z łóżka i usłyszałam dobrze znany mi dźwięk strzykających kości. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, które przedstawiało rozmazany makijaż od łez i poczochrane włosy. Podeszłam do szafy wyciągając z niej zielone leginsy w góralskie wzory i biały t-shirt galaxy z wilkiem. Udałam się do łazienki w celu ogarnięcia się. Włosy umyłam wysuszyłam i rozpuściłam na moich oczach zagościł mocny makijaż a na nogi wskoczyły czarne glany. Wyszłam z pokoju i udałam się na śniadanie. Ale gdy ujrzałam Liama i Dan odechciało mi się jeść. Nalałam sobie kawy to kubka który został przysłany z Polski od rodziców. I usiadłam na blacie patrząc się w okno.
- Nie przywitasz się? – usłyszałam głos Li.
- A no tak, cześć – powiedziałam drżącym głosem i ponownie upiłam łyk kawy.  Chcąc nie chcąc musiałam słyszeć ich denną rozmowę.
- Co dzisiaj robimy skarbie? – zapytał Liam patrząc w oczy jego ukochanej.
- To co wczoraj przez całą noc – wymruczała do jego ucha i wpiła się w jego usta. Z hukiem odstawiłam kubek i wyszłam z kuchni kierując się w stronę korytarza założyłam na siebie czarną ramoneskę z ćwiekami i wyszłam trzaskając z całej siły drzwiami. Nie wiem gdzie pójść ale na pewno nie zostanę w tym domu i nie będę patrzeć jak te gołąbeczki sobie gruchają. Udałam się do baru aby zatopić smutki w alkoholu. Taaa, cała Katie jak zawsze uciekam w używki. W środku dostrzegłam dobrze znanego mi dillera Boba do którego od razu podeszłam.
- To co zawsze – uśmiechnęłam się i po chwili w moich rękach znalazł się woreczek z bialutką jak śnieg kokainą. Zapłaciłam mu i udałam się do baru aby zamówić jakiś trunek. Padło na martini z lodem. Kolejki i kolejki leciały. Po trzech godzinach wyszłam stamtąd i udałam się do mojego dawnego domu. Weszłam do środka usiadłam na kanapie na stole zrobiłam trzy równiuśkie kreski i zażyłam swoją dawkę ukojenia za którą tęskniłam. Kiedy już obok mnie leżał pusty woreczek w mojej kieszeni za wibrował telefon zerknęłam na wyświetlacz – Liam. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie odebrałam. Siedziałam sama a kokaina powoli zaczynała działać. Czułam się wspaniale. Mój telefon znów wydał krótką wibracje która oznajmiła mi o sms. Przeczytałam jego treść
„ Katie, gdzie jesteś? Martwię się proszę oddzwoń ~ Liam”
- Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz – zanuciłam pod nosem chowając do kieszeni telefon gdy nagle coś zakuło mnie w palec. Wyciągnęłam ów przedmiot który połyskiwał w blasku zachodzącego już słońca. Odwinęłam rękaw i zaczęłam zadawać sobie kolejne blizny ukojenia..


Tydzień obsuwy.. Wiem wiem jestem zła :c ale nie miałam jak ;) Mam nadzieje , że się podoba c:
Pytania? Zapraszam na aska i twittera.  ~ Katie xoxo.

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 6.


 *Z perspektywy Alex* w tle


-Pobudka skarbie. – Ze snu wybudził mnie cichy głos Niall’a.
-         Mogłabym się tak codziennie budzić, ale błagam daj mi jeszcze 10 minut. –Szepnęłam i wtuliłam się mocno w mojego chłopaka.
-         Oj Alex, Alex wstawaj no. – powiedział całując mnie w policzek.
-         Która godzina?
-         Ósma trzydzieści.
-         Niall czy ja mam Cię zabić, skarbie? – syknęłam, podnosząc się z łóżka.
-         Mrrr come to momma. –  zamruczał.
-         Ten tylko o jednym. – Otworzyłam szafkę wybierając pierwszy lepszy top i dresy. Kolejny dzień, kolejne problemy, byleby było ich najmniej. Może jest jakaś szansa na uratowanie mnie z tej chorej obsesji? Nie wiem, nie chce wiedzieć.


***

Cóż za rodzinna atmosferka. Poraz pierwszy siedzieliśmy razem przy jednym stole nie kłócąc się. To miłe. Znowu wracamy do dawnych lat. 
-         Alex, zjedz coś. – Usłyszałam głos Niall’a.
-         No przecież jem. – Jeśli jedzeniem można nazwać karmienie kieszeni to jem, nawet bardzo dużo. Oni są ślepi, naprawdę, nawet Niall nie widzi tego, że chowam jedzenie do kieszeni. Głupi ma zawsze szczęście, w tym momencie tą głupią jestem ja. Może to i lepiej? W szpitalu przytyłam, nawet jak nie chciałam jeść dostawałam kroplówkę. Ale może dlatego mnie wypuścili? Dlatego, że przytyłam? Nie wiem, nie chcę wiedzieć. Chcę schudnąć, znowu. Wpadłam w błędne koło. Jestem świruską powinni mnie zamknąć w pokoju bez drzwi i okien. Może tam bym skończyła ze swoją fobią? Nie doceniam swojego życia.. mimo iż mam Niall’a. Jestem bezwartościowym śmieciem.
-         Przepraszam, muszę iść na górę. – Po tych słowach bez zawahania ruszyłam do swojego pokoju. Mój pokój to chyba jedyne bezpieczne miejsce dla mnie. Mimowolnie z moich oczu poleciały łzy. Jestem zwykłą szmatą, grubą paskudną szmatą.  Moje przemyślenia przerwał Niall, który bez pozwolenia wszedł do mojego pokoju
-         A..alex co Ci jest? – Spytał.
-         Nieważne, możesz mnie zostawić samą?
-         Nie zostawię osoby, którą kocham w takim stanie. – Gdy tylko to usłyszałam, rzuciłam się na mojego chłopaka mocno go przytulając.
 – Jestem szmatą! Rozumiesz? Dlaczego w ogóle ze mną jesteś? Nie mogłeś znaleźć sobie lepszej dupy, do tego chudej? Pierdolonego ideału którym ja nie jestem! –Krzyczałam płacząc w jego t-shirt.
-         Nie potrzebuję idealnej dziewczyny, chcę Ciebie! Rozumiesz? Ciebie! I tylko Ciebie. Nikogo więcej. Jesteś moja mimo wszystko i zawsze będziesz. Zrozum to Alex, kocham Cię. – Niall odsunął mnie od siebie i złożył na moich ustach pocałunek pogłębiając go. Nasze języki znalazły wspólny taniec. Rzuciłam go na kanapę siadając na nim okrakiem nie przerywając pocałunku.
-Kocham cię wiesz? – Zdjęłam bluzkę Niall’a która po chwili znajdowała się już na podłodze.
- Tak wiem kochanie. – Sapnął Niall zrywając mi top, który jeszcze kilka sekund temu miałam na sobie. Wszystko byłoby ładnie, pięknie i romantycznie gdybym zza drzwi nie usłyszała śmiechu mojej siostry Kate.
-KATE CO TY ODPIERDALASZ? – Warknęłam podchodząc do drzwi.
-Ym no ja ten no WYTRZYMAŁOŚĆ DRZWI SPRAWDAM. – odpowiedziała waląc z pięści drzwi. – -Ummm dobry wybór! CZEEEŚĆ – Krzyknęła i odeszła. - Zmieszana siadłam obok Niallera kończąc naszą erotyczną przygodę zwykłym buziakiem w policzek.
- Zrozumiałem, dokończymy później. – Uśmiechnął się Horanek i wyszedł z mojego pokoju.


 ***

*Z Pamiętnika Alex*. no i znowu zmieniamy piosenkę .


22.01.13
„dobry boże nie daję już sobie rady. znowu się ODCHUDZAM, pierdolona anorektyczka ze mnie.. huh.. czego ja muszę być taka pojebana? czego ranię swoich bliskich? kate nie wie nic.. nic nie wie na temat tego że się odchudzam i nie dowie się. nie chcę by się dowiedziała. Znowu się z nią pokłócę.. Jestem szczęśliwa teraz. muszę schudnąć. a właśnie schudłam już 2kg, drogi pamiętniku.
jestem na dobrej drodze.. wszystko idzie po mojej myśli.. oby tak dalej...
co jeszcze chciałam ci powiedzieć pamiętniku? chyba to że bardzo kocham nialla... i kate. tak ją też kocham. Tylko dlaczego ona ćpa? dlaczego NISZCZY SIEBIE? JEST TAK SAMO POJEBANA JAK JA. TO CHYBA RODZINNE NIESTETY. BOŻE DAJ ŻYĆ. wiem że piszę bez składni ale chuj mnie to boli. jesteś tylko pamiętnikiem. niczym więcej. czyli tak jak ja. jestem zwykłym niczym. gdybym mogła.. pzytuliłabym cię tak cholernie mocno... wkońcu tylko ty mnie rozumiesz. . boże o czym ja pierdolE? ja buntowniczka, piszę wszystko drukowanymi literami.
hmm co jeszcze... louis i harry, chyba wiadomo co robią codziennie.
haha tak dobrze myślisz pamiętniku. Co do Eleanor.. szmata nie daje mi żyć. no ale jakoś się trzymam. muszę prawda? mam dla kogo.
muszę się sprężać. kate zaraz przyjdzie. do następnego razu ... pamiętniku”.

                            ~Alex.


***

Kolejny wieczór spędzony z książką w rękach. „Dziennik Bulimiczki” i na chuj ja to czytam? Pielęgniarki mi ją poleciły – „To cię czegoś nauczy,  Alex” – mówiły. I czego to ma mnie nauczyć? Niczego. No ale warto spróbować. Never say never Alex. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wzięłam za czytanie. Mój fikcyjny świat przerwał głośny huk, a potem krzyk Kate.
-         ALEX DO KURWY! CO TO MA BYĆ?! – Krzykneła wbiegając mi do pokoju.
-         Ale co, co ma być? – Zapytałam zdenerwowana.
- TO KURWA TO! – Wrzasnęła rzucając mi pod nogi MÓJ pamiętnik...







 Mamy 6 rozdział. Przepraszam że jest tak cholernie denny. W tym tygodniu miałam tak mało weny że masakra jakaś. Ale chyba ważne że jest.. obiecuję że następny będzie lepszy, bo napisze go Kate.
 więc tak TWITTER ALEX / ASK US

Pozdrawiam, Alex.

               ŻELAZNA ZASADA - CZYTASZ - KOMENTUJESZ NIE MA ŻE NIE.