~ z :perspektywy Kate.
-ALEX DO KURWY! CO TO MA BYĆ?! – Wrzasnęłam wchodząc do
pokoju mojej siostry
-Ale co, co ma być? – zapytała zdenerwowana.
-TO KURWA TO! – krzyknęłam rzucając pod nogi jej pamiętnik.
-Ale co, co ma być? – zapytała zdenerwowana.
-TO KURWA TO! – krzyknęłam rzucając pod nogi jej pamiętnik.
-Skąd to masz?! – wrzasnęła patrząc na ów przedmiot.
-Jeżeli chcesz mieć sekrety to przynajmniej naucz się chować
takie rzeczy. – odparłam z kpiną w głosie – chciałam pożyczyć prostownice i to
spadło mi na łeb – skinęłam głową na notes.
- NIE MIAŁAŚ PRAWA TEGO CZYTAĆ! – Krzyknęła podchodząc do
mnie.
- Miałam. Jesteś moją siostrą. Pobyt w szpitalu niczego Cię
nie nauczył, co? – Zapytałam gryząc ze złości wargi.
-Gówno Cię to interesuje. To moje ciało i mam prawo robić z
nim co, chce! – Prychnęła wymijając mnie.
- Ciekawe, co zrobi, Niall kiedy, się dowie. – Powiedziałam głośniej.
- Nie zrobisz tego. – syknęła stojąc do mnie tyłem.
- Zakład? Poczekaj aż wróci – szepnęłam i wyszłam z jej
pokoju. Moje zdenerwowanie było niedopisania! Miałam ochotce coś rozpieprzyć. Albo
się naćpać. Tak.. To dobry pomysł. Naćpam się i zapomnę o wszystkim, co mnie
tak cholernie boli. Może w ogóle ze sobą skończę? Mam dość swojego marnego
życia. Moje myśli samobójcze znowu wracają. To mnie wyniszcza. Codziennie myślę
o mojej śmierci. Ale gdy to zrobię pokaże jaką cholerną egoistką jestem…
- Nie chce o tym rozmawiać.. – Powiedziałam cicho wymijając
mojego najlepszego przyjaciela.
On nic nie odpowiedział. Wiedział, że gdyby zaczął się mnie
o wszystko wypytywać źle by się to skończyło. Jak to się mówi? Dolałby oliwy do
ognia.
- Niall już wrócił? – zapytałam Louisa który siedział wraz z
Hazzą w kuchni.
- Nie jeszcze nie ale powinien zaraz być. A co? – zawtórował
mi pytaniem.
- A nic. Mam z nim do pogadania. – zaśmiałam się nalewając
do szklanki soku. Oparłam się o blat pijąc mój napój po chwili usłyszałam trzaśnięcie
drzwiami. Pierwsze co pomyślałam „Niall” lecz to nie był On.. Usłyszałam
Liama.. Ale nie był sam.
- O hej! Właśnie o tej wyjątkowej osobie mówiłem wam
wczoraj. Proszę poznajcie moją dziewczynę Danielle. – oznajmił roześmiany Liam
wchodząc do kuchni. Zza niego wychyliła się chuda szatynka z bujnymi lokami
pięknymi oczyma i uśmiechem. Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków..
Bo tak, kocham Liama odkąd Go poznałam.
- Miło mi poznać przyjaciół mojego misia – powiedziała uśmiechnięta
wybranka Paynea.
- Hej. – powiedziałam cicho i sztucznie się uśmiechnęłam.
- To my lecimy do mnie – rzucił na odczepnego Li i zniknęli
na schodach.
Moja złość? Tak złość i zazdrość była niedopisania.
Odwróciłam się w stronę zlewu aby chłopcy nie widzieli łez napływających do
moich oczu. Cisnęłam szklanką w blat w skutek czego rozbiła się.
- Kurwa – syknęłam pod nosem i zaczęłam zbierać naczynie
lecz jak to ja musiałam się pokaleczyć.
- No już zostaw to mała – powiedział Louis obracając mnie w swoją stronę. – Widać jak cierpisz.. – wyszeptał . A ja wtuliłam się w niego z całej siły i po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Nie mówcie mu o tym.. On jest szczęśliwy i to jest
najważniejsze – powiedziałam wycierając moje policzki i lekko się uśmiechnęłam.
- Kat.. Będzie Ci trudno i to bardzo.. Przecież wiesz –
odparł Hazza patrząc na mojego rozciętego palca. – Daj opatrzę to – uśmiechnął się
i zaraz na moim palcu zagościł biały plaster.
- Dzięki Curly – ucałowałam Go w policzek. – Idę do siebie.
Jak Niall przyjdzie to niech zajrzy do mnie – dodałam wchodząc na góre. Przechodząc
obok pokoju Payna słyszałam odgłosy miłości. Tak możecie się domyśleć co
robili.. Ze łzami w oczach wkroczyłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko
wcześniej zamykając drzwi na klucz. Zaczęłam gorzko płakać. Sama nie wiem,
dlaczego. Bolało mnie to, że On jest szczęśliwy z kimś innym a nie ze mną.. Ból
w sercu? Jest niedopisania. Ale na co ja liczyłam? Że któregoś dnia wpadnie do
mnie do pokoju krzycząc „Katie! Kocham Cię!” ? No chyba nie.. Ale jedno jest
pewne. Nigdy już nie będzie jak dawniej. Nie przyjdzie do mnie nie położy się
koło mnie nie przytuli mnie i nie powie „Będzie dobrze zobaczysz”. Na samą
myśli o tym zaczynam głośniej płakać. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Czego? – warknęłam wycierając łzy.
- To ja Niall. Chciałaś pogadać? – usłyszałam głos
farbowanego.
Zwlekłam się z łóżka otworzyłam drzwi i wpuściłam go do
środka. Powiedziałam mu o Alex. Musiałam. Tylko On może coś z nią zrobić. Horan
podziękował mi za szczerość i wyszedł a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
obudziły mnie promienie słońca muskające moją twarz.
Niechętnie otworzyłam oczy a moją głowe rozsadzały miliony myśli związanych z
wczorajszym dniem. Zerknęłam na zegarek
który pokazywał godzine dziesiątą zero trzy. Wstałam z łóżka i
usłyszałam dobrze znany mi dźwięk strzykających kości. Uśmiechnęłam się do swojego
odbicia w lustrze, które przedstawiało rozmazany makijaż od łez i poczochrane włosy.
Podeszłam do szafy wyciągając z niej zielone leginsy w góralskie wzory i biały
t-shirt galaxy z wilkiem. Udałam się do łazienki w celu ogarnięcia się. Włosy
umyłam wysuszyłam i rozpuściłam na moich oczach zagościł mocny makijaż a na
nogi wskoczyły czarne glany. Wyszłam z pokoju i udałam się na śniadanie. Ale
gdy ujrzałam Liama i Dan odechciało mi się jeść. Nalałam sobie kawy to kubka
który został przysłany z Polski od rodziców. I usiadłam na blacie patrząc się w
okno.
- Nie przywitasz się? – usłyszałam głos Li.
- A no tak, cześć – powiedziałam drżącym głosem i ponownie
upiłam łyk kawy. Chcąc nie chcąc
musiałam słyszeć ich denną rozmowę.
- Co dzisiaj robimy skarbie? – zapytał Liam patrząc w oczy
jego ukochanej.
- To co wczoraj przez całą noc – wymruczała do jego ucha i
wpiła się w jego usta. Z hukiem odstawiłam kubek i wyszłam z kuchni kierując
się w stronę korytarza założyłam na siebie czarną ramoneskę z ćwiekami i
wyszłam trzaskając z całej siły drzwiami. Nie wiem gdzie pójść ale na pewno nie
zostanę w tym domu i nie będę patrzeć jak te gołąbeczki sobie gruchają. Udałam
się do baru aby zatopić smutki w alkoholu. Taaa, cała Katie jak zawsze uciekam
w używki. W środku dostrzegłam dobrze znanego mi dillera Boba do którego od
razu podeszłam.
- To co zawsze – uśmiechnęłam się i po chwili w moich rękach
znalazł się woreczek z bialutką jak śnieg kokainą. Zapłaciłam mu i udałam się
do baru aby zamówić jakiś trunek. Padło na martini z lodem. Kolejki i kolejki
leciały. Po trzech godzinach wyszłam stamtąd i udałam się do mojego dawnego
domu. Weszłam do środka usiadłam na kanapie na stole zrobiłam trzy równiuśkie kreski
i zażyłam swoją dawkę ukojenia za którą tęskniłam. Kiedy już obok mnie leżał
pusty woreczek w mojej kieszeni za wibrował telefon zerknęłam na wyświetlacz –
Liam. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie odebrałam. Siedziałam sama a kokaina
powoli zaczynała działać. Czułam się wspaniale. Mój telefon znów wydał krótką
wibracje która oznajmiła mi o sms. Przeczytałam jego treść
„ Katie, gdzie jesteś? Martwię się proszę oddzwoń ~ Liam”
- Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz – zanuciłam pod nosem
chowając do kieszeni telefon gdy nagle coś zakuło mnie w palec. Wyciągnęłam ów
przedmiot który połyskiwał w blasku zachodzącego już słońca. Odwinęłam rękaw i
zaczęłam zadawać sobie kolejne blizny ukojenia..
Tydzień obsuwy.. Wiem wiem jestem zła :c ale nie miałam jak ;) Mam nadzieje , że się podoba c: