czwartek, 7 marca 2013

WAŻNE!!!

Siemka c: z tej strony Katie. Mam smutną wiadomość. Zawieszamy bloga na czas.. No bliżej nieokreślony z powodów problemów osobistych. :(
Nie wiem  kiedy wrócimy ale mam nadzieje, ze prędko! C:
Kocham Was xoxox.

czwartek, 14 lutego 2013

rozdział 7.



~ z :perspektywy Kate.
-ALEX DO KURWY! CO TO MA BYĆ?! – Wrzasnęłam wchodząc do pokoju mojej siostry
-Ale co, co ma być? – zapytała zdenerwowana.
-TO KURWA TO! – krzyknęłam rzucając pod nogi jej pamiętnik.
-Skąd to masz?! – wrzasnęła patrząc na ów przedmiot.
-Jeżeli chcesz mieć sekrety to przynajmniej naucz się chować takie rzeczy. – odparłam z kpiną w głosie – chciałam pożyczyć prostownice i to spadło mi na łeb – skinęłam głową na notes.
- NIE MIAŁAŚ PRAWA TEGO CZYTAĆ! – Krzyknęła podchodząc do mnie.
- Miałam. Jesteś moją siostrą. Pobyt w szpitalu niczego Cię nie nauczył, co? – Zapytałam gryząc ze złości wargi.
-Gówno Cię to interesuje. To moje ciało i mam prawo robić z nim co, chce! – Prychnęła wymijając mnie.
- Ciekawe, co zrobi, Niall kiedy, się dowie. – Powiedziałam głośniej.
- Nie zrobisz tego. – syknęła stojąc do mnie tyłem.
- Zakład? Poczekaj aż wróci – szepnęłam i wyszłam z jej pokoju. Moje zdenerwowanie było niedopisania! Miałam ochotce coś rozpieprzyć. Albo się naćpać. Tak.. To dobry pomysł. Naćpam się i zapomnę o wszystkim, co mnie tak cholernie boli. Może w ogóle ze sobą skończę? Mam dość swojego marnego życia. Moje myśli samobójcze znowu wracają. To mnie wyniszcza. Codziennie myślę o mojej śmierci. Ale gdy to zrobię pokaże jaką cholerną egoistką jestem…
- Katie? Co jest słyszałem krzyki? – Na mojej drodze stanął Zayn z paczką paluszków.
- Nie chce o tym rozmawiać.. – Powiedziałam cicho wymijając mojego najlepszego przyjaciela.
On nic nie odpowiedział. Wiedział, że gdyby zaczął się mnie o wszystko wypytywać źle by się to skończyło. Jak to się mówi? Dolałby oliwy do ognia.
- Niall już wrócił? – zapytałam Louisa który siedział wraz z Hazzą w kuchni.
- Nie jeszcze nie ale powinien zaraz być. A co? – zawtórował mi pytaniem.
- A nic. Mam z nim do pogadania. – zaśmiałam się nalewając do szklanki soku. Oparłam się o blat pijąc mój napój po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Pierwsze co pomyślałam „Niall” lecz to nie był On.. Usłyszałam Liama.. Ale nie był sam.
- O hej! Właśnie o tej wyjątkowej osobie mówiłem wam wczoraj. Proszę poznajcie moją dziewczynę Danielle. – oznajmił roześmiany Liam wchodząc do kuchni. Zza niego wychyliła się chuda szatynka z bujnymi lokami pięknymi oczyma i uśmiechem. Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałków.. Bo tak, kocham Liama odkąd Go poznałam.
- Miło mi poznać przyjaciół mojego misia – powiedziała uśmiechnięta wybranka Paynea.
- Hej. – powiedziałam cicho i sztucznie się uśmiechnęłam.
- To my lecimy do mnie – rzucił na odczepnego Li i zniknęli na schodach.
Moja złość? Tak złość i zazdrość była niedopisania. Odwróciłam się w stronę zlewu aby chłopcy nie widzieli łez napływających do moich oczu. Cisnęłam szklanką w blat w skutek czego rozbiła się.
- Kurwa – syknęłam pod nosem i zaczęłam zbierać naczynie lecz jak to ja musiałam się pokaleczyć.


- No już zostaw to mała – powiedział Louis obracając mnie w swoją stronę. – Widać jak cierpisz.. – wyszeptał . A ja wtuliłam się w niego z całej siły i po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Nie mówcie mu o tym.. On jest szczęśliwy i to jest najważniejsze – powiedziałam wycierając moje policzki i lekko się uśmiechnęłam.
- Kat.. Będzie Ci trudno i to bardzo.. Przecież wiesz – odparł Hazza patrząc na mojego rozciętego palca. – Daj opatrzę to – uśmiechnął się i zaraz na moim palcu zagościł biały plaster.
- Dzięki Curly – ucałowałam Go w policzek. – Idę do siebie. Jak Niall przyjdzie to niech zajrzy do mnie – dodałam wchodząc na góre. Przechodząc obok pokoju Payna słyszałam odgłosy miłości. Tak możecie się domyśleć co robili.. Ze łzami w oczach wkroczyłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko wcześniej zamykając drzwi na klucz. Zaczęłam gorzko płakać. Sama nie wiem, dlaczego. Bolało mnie to, że On jest szczęśliwy z kimś innym a nie ze mną.. Ból w sercu? Jest niedopisania. Ale na co ja liczyłam? Że któregoś dnia wpadnie do mnie do pokoju krzycząc „Katie! Kocham Cię!” ? No chyba nie.. Ale jedno jest pewne. Nigdy już nie będzie jak dawniej. Nie przyjdzie do mnie nie położy się koło mnie nie przytuli mnie i nie powie „Będzie dobrze zobaczysz”. Na samą myśli o tym zaczynam głośniej płakać. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Czego? – warknęłam wycierając łzy.
- To ja Niall. Chciałaś pogadać? – usłyszałam głos farbowanego.
Zwlekłam się z łóżka otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Powiedziałam mu o Alex. Musiałam. Tylko On może coś z nią zrobić. Horan podziękował mi za szczerość i wyszedł a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
obudziły mnie promienie słońca muskające moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy a moją głowe rozsadzały miliony myśli związanych z wczorajszym dniem. Zerknęłam na zegarek  który pokazywał godzine dziesiątą zero trzy. Wstałam z łóżka i usłyszałam dobrze znany mi dźwięk strzykających kości. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, które przedstawiało rozmazany makijaż od łez i poczochrane włosy. Podeszłam do szafy wyciągając z niej zielone leginsy w góralskie wzory i biały t-shirt galaxy z wilkiem. Udałam się do łazienki w celu ogarnięcia się. Włosy umyłam wysuszyłam i rozpuściłam na moich oczach zagościł mocny makijaż a na nogi wskoczyły czarne glany. Wyszłam z pokoju i udałam się na śniadanie. Ale gdy ujrzałam Liama i Dan odechciało mi się jeść. Nalałam sobie kawy to kubka który został przysłany z Polski od rodziców. I usiadłam na blacie patrząc się w okno.
- Nie przywitasz się? – usłyszałam głos Li.
- A no tak, cześć – powiedziałam drżącym głosem i ponownie upiłam łyk kawy.  Chcąc nie chcąc musiałam słyszeć ich denną rozmowę.
- Co dzisiaj robimy skarbie? – zapytał Liam patrząc w oczy jego ukochanej.
- To co wczoraj przez całą noc – wymruczała do jego ucha i wpiła się w jego usta. Z hukiem odstawiłam kubek i wyszłam z kuchni kierując się w stronę korytarza założyłam na siebie czarną ramoneskę z ćwiekami i wyszłam trzaskając z całej siły drzwiami. Nie wiem gdzie pójść ale na pewno nie zostanę w tym domu i nie będę patrzeć jak te gołąbeczki sobie gruchają. Udałam się do baru aby zatopić smutki w alkoholu. Taaa, cała Katie jak zawsze uciekam w używki. W środku dostrzegłam dobrze znanego mi dillera Boba do którego od razu podeszłam.
- To co zawsze – uśmiechnęłam się i po chwili w moich rękach znalazł się woreczek z bialutką jak śnieg kokainą. Zapłaciłam mu i udałam się do baru aby zamówić jakiś trunek. Padło na martini z lodem. Kolejki i kolejki leciały. Po trzech godzinach wyszłam stamtąd i udałam się do mojego dawnego domu. Weszłam do środka usiadłam na kanapie na stole zrobiłam trzy równiuśkie kreski i zażyłam swoją dawkę ukojenia za którą tęskniłam. Kiedy już obok mnie leżał pusty woreczek w mojej kieszeni za wibrował telefon zerknęłam na wyświetlacz – Liam. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie odebrałam. Siedziałam sama a kokaina powoli zaczynała działać. Czułam się wspaniale. Mój telefon znów wydał krótką wibracje która oznajmiła mi o sms. Przeczytałam jego treść
„ Katie, gdzie jesteś? Martwię się proszę oddzwoń ~ Liam”
- Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz – zanuciłam pod nosem chowając do kieszeni telefon gdy nagle coś zakuło mnie w palec. Wyciągnęłam ów przedmiot który połyskiwał w blasku zachodzącego już słońca. Odwinęłam rękaw i zaczęłam zadawać sobie kolejne blizny ukojenia..


Tydzień obsuwy.. Wiem wiem jestem zła :c ale nie miałam jak ;) Mam nadzieje , że się podoba c:
Pytania? Zapraszam na aska i twittera.  ~ Katie xoxo.

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 6.


 *Z perspektywy Alex* w tle


-Pobudka skarbie. – Ze snu wybudził mnie cichy głos Niall’a.
-         Mogłabym się tak codziennie budzić, ale błagam daj mi jeszcze 10 minut. –Szepnęłam i wtuliłam się mocno w mojego chłopaka.
-         Oj Alex, Alex wstawaj no. – powiedział całując mnie w policzek.
-         Która godzina?
-         Ósma trzydzieści.
-         Niall czy ja mam Cię zabić, skarbie? – syknęłam, podnosząc się z łóżka.
-         Mrrr come to momma. –  zamruczał.
-         Ten tylko o jednym. – Otworzyłam szafkę wybierając pierwszy lepszy top i dresy. Kolejny dzień, kolejne problemy, byleby było ich najmniej. Może jest jakaś szansa na uratowanie mnie z tej chorej obsesji? Nie wiem, nie chce wiedzieć.


***

Cóż za rodzinna atmosferka. Poraz pierwszy siedzieliśmy razem przy jednym stole nie kłócąc się. To miłe. Znowu wracamy do dawnych lat. 
-         Alex, zjedz coś. – Usłyszałam głos Niall’a.
-         No przecież jem. – Jeśli jedzeniem można nazwać karmienie kieszeni to jem, nawet bardzo dużo. Oni są ślepi, naprawdę, nawet Niall nie widzi tego, że chowam jedzenie do kieszeni. Głupi ma zawsze szczęście, w tym momencie tą głupią jestem ja. Może to i lepiej? W szpitalu przytyłam, nawet jak nie chciałam jeść dostawałam kroplówkę. Ale może dlatego mnie wypuścili? Dlatego, że przytyłam? Nie wiem, nie chcę wiedzieć. Chcę schudnąć, znowu. Wpadłam w błędne koło. Jestem świruską powinni mnie zamknąć w pokoju bez drzwi i okien. Może tam bym skończyła ze swoją fobią? Nie doceniam swojego życia.. mimo iż mam Niall’a. Jestem bezwartościowym śmieciem.
-         Przepraszam, muszę iść na górę. – Po tych słowach bez zawahania ruszyłam do swojego pokoju. Mój pokój to chyba jedyne bezpieczne miejsce dla mnie. Mimowolnie z moich oczu poleciały łzy. Jestem zwykłą szmatą, grubą paskudną szmatą.  Moje przemyślenia przerwał Niall, który bez pozwolenia wszedł do mojego pokoju
-         A..alex co Ci jest? – Spytał.
-         Nieważne, możesz mnie zostawić samą?
-         Nie zostawię osoby, którą kocham w takim stanie. – Gdy tylko to usłyszałam, rzuciłam się na mojego chłopaka mocno go przytulając.
 – Jestem szmatą! Rozumiesz? Dlaczego w ogóle ze mną jesteś? Nie mogłeś znaleźć sobie lepszej dupy, do tego chudej? Pierdolonego ideału którym ja nie jestem! –Krzyczałam płacząc w jego t-shirt.
-         Nie potrzebuję idealnej dziewczyny, chcę Ciebie! Rozumiesz? Ciebie! I tylko Ciebie. Nikogo więcej. Jesteś moja mimo wszystko i zawsze będziesz. Zrozum to Alex, kocham Cię. – Niall odsunął mnie od siebie i złożył na moich ustach pocałunek pogłębiając go. Nasze języki znalazły wspólny taniec. Rzuciłam go na kanapę siadając na nim okrakiem nie przerywając pocałunku.
-Kocham cię wiesz? – Zdjęłam bluzkę Niall’a która po chwili znajdowała się już na podłodze.
- Tak wiem kochanie. – Sapnął Niall zrywając mi top, który jeszcze kilka sekund temu miałam na sobie. Wszystko byłoby ładnie, pięknie i romantycznie gdybym zza drzwi nie usłyszała śmiechu mojej siostry Kate.
-KATE CO TY ODPIERDALASZ? – Warknęłam podchodząc do drzwi.
-Ym no ja ten no WYTRZYMAŁOŚĆ DRZWI SPRAWDAM. – odpowiedziała waląc z pięści drzwi. – -Ummm dobry wybór! CZEEEŚĆ – Krzyknęła i odeszła. - Zmieszana siadłam obok Niallera kończąc naszą erotyczną przygodę zwykłym buziakiem w policzek.
- Zrozumiałem, dokończymy później. – Uśmiechnął się Horanek i wyszedł z mojego pokoju.


 ***

*Z Pamiętnika Alex*. no i znowu zmieniamy piosenkę .


22.01.13
„dobry boże nie daję już sobie rady. znowu się ODCHUDZAM, pierdolona anorektyczka ze mnie.. huh.. czego ja muszę być taka pojebana? czego ranię swoich bliskich? kate nie wie nic.. nic nie wie na temat tego że się odchudzam i nie dowie się. nie chcę by się dowiedziała. Znowu się z nią pokłócę.. Jestem szczęśliwa teraz. muszę schudnąć. a właśnie schudłam już 2kg, drogi pamiętniku.
jestem na dobrej drodze.. wszystko idzie po mojej myśli.. oby tak dalej...
co jeszcze chciałam ci powiedzieć pamiętniku? chyba to że bardzo kocham nialla... i kate. tak ją też kocham. Tylko dlaczego ona ćpa? dlaczego NISZCZY SIEBIE? JEST TAK SAMO POJEBANA JAK JA. TO CHYBA RODZINNE NIESTETY. BOŻE DAJ ŻYĆ. wiem że piszę bez składni ale chuj mnie to boli. jesteś tylko pamiętnikiem. niczym więcej. czyli tak jak ja. jestem zwykłym niczym. gdybym mogła.. pzytuliłabym cię tak cholernie mocno... wkońcu tylko ty mnie rozumiesz. . boże o czym ja pierdolE? ja buntowniczka, piszę wszystko drukowanymi literami.
hmm co jeszcze... louis i harry, chyba wiadomo co robią codziennie.
haha tak dobrze myślisz pamiętniku. Co do Eleanor.. szmata nie daje mi żyć. no ale jakoś się trzymam. muszę prawda? mam dla kogo.
muszę się sprężać. kate zaraz przyjdzie. do następnego razu ... pamiętniku”.

                            ~Alex.


***

Kolejny wieczór spędzony z książką w rękach. „Dziennik Bulimiczki” i na chuj ja to czytam? Pielęgniarki mi ją poleciły – „To cię czegoś nauczy,  Alex” – mówiły. I czego to ma mnie nauczyć? Niczego. No ale warto spróbować. Never say never Alex. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wzięłam za czytanie. Mój fikcyjny świat przerwał głośny huk, a potem krzyk Kate.
-         ALEX DO KURWY! CO TO MA BYĆ?! – Krzykneła wbiegając mi do pokoju.
-         Ale co, co ma być? – Zapytałam zdenerwowana.
- TO KURWA TO! – Wrzasnęła rzucając mi pod nogi MÓJ pamiętnik...







 Mamy 6 rozdział. Przepraszam że jest tak cholernie denny. W tym tygodniu miałam tak mało weny że masakra jakaś. Ale chyba ważne że jest.. obiecuję że następny będzie lepszy, bo napisze go Kate.
 więc tak TWITTER ALEX / ASK US

Pozdrawiam, Alex.

               ŻELAZNA ZASADA - CZYTASZ - KOMENTUJESZ NIE MA ŻE NIE.

piątek, 25 stycznia 2013

rozdział 5.

~ Perspektywa Katie.

w tle.


- K..kate. kręci mi się w głowie.. – Wymamrotała.
- ALEX ?! ALEX ?! CO CI JEST ?! Alex mów do mnie! ALEX? – krzyczałam. Ale to nic nie dało. Upadła. Do pokoju wbiegli chłopcy. Niall zadzwonił po karetkę a ja szarpałam ją za ubranie i płakałam. Jak nigdy dotąd. Bałam się o nią..
- Katie! Wstań proszę Cię! – krzyczał Zayn.
- Zostaw mnie! – wrzasnęłam i dalej klęczałam przy mojej małej bladej siostrzyczce dopóki nie zabrali jej funkcjonariusze pogotowia..

**

- Hej, Kat. Wstawaj – usłyszałam cichy szept Liama.
- Nie, zostaw mnie – mruknęłam.
- Kate proszę Cię. Minęły trzy tygodnie. Musisz w końcu wyjść z tego łóżka. Zrób to dla mnie.. Albo dla Alex. – powiedział wcześniej siadając na moim łóżku.
- Daj mi piętnaście minut – powiedziałam cicho a Li wyszedł z mojego pokoju.
Podeszłam do mojej szafy wyciągnęłam z niej rurki i biały top na ramiączkach. Na to narzuciłam tylko kremowy sweterek włosy spięłam w wysokiego koka po czym zeszłam na dół.
- O proszę nasz zombie wstał – zaśmiał się Lou.
Od razu spiorunowałam go spojrzeniem. – tak wstałam. I już tego żałuje – zaśmiałam się i podążyłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki pomarańczowy sok i nutelle. Usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam konsumować.
- Hej Katie – usłyszałam zachrypnięty głos Zayna oraz woń papierosów i jego wody kolońskiej, którą kupiłam mu na urodziny.
- Cześć – powiedziałam obojętnie. Nie patrząc w jego stronę.
- Teraz tak będą wyglądać nasze rozmowy? – zapytał stając po drugiej stronie kuchni z kubkiem kawy w ręku.
- Zayn.. Myślałam, że chodź ty mnie zrozumiesz – powiedziałam cicho.
- Kate ja Cię rozumiem. Ale musisz żyć normalnie. Kiedy ostatnio byłaś poza domem? Kiedy ostatnio byłaś na zakupach, huh? – zaczął zadawać te cholerne pytania.
- Przestań – szepnęłam.
- No proszę powiedz. Kiedy ty wgl ostatnio gdzieś byłaś? Co? – Pytał dalej.
- PRZESTAŃ! Nie rozumiesz, że nie chce? Nie potrafie? A może zwyczajnie się boje, co? No nie pomyślałeś. To teraz Ci to kurwa uświadomie! NIE WYJDĘ Z DOMU . Rozumiesz? Nie i koniec! Mam dość kurwa tego, że każdy z was narzuca mi swoje racje. Okej troszczycie się o mnie jestem wam za do wdzięczna, ale teraz to już przegiąłeś! Nie wiesz, co mi jest. NIKT Z WAS NIE WIE. I raczej nigdy się nie dowie, więc z całym szacunkiem daj mi święty spokój! – wykrzyczałam wszystko co leżało mi na sercu. Nie zważając na chłopaków, który się zbiegli wyszłam z kuchni i szybko skierowałam się do swojego pokoju ówcześnie się w nim zamykając. Siadłam na łóżku i po moich policzkach leciały gorące i gorzkie łzy. Sięgnęłam do szafki po żyletkę. Chwile pobawiłam się nią w rękach a potem? Potem zadawałam sobie kolejne i kolejne cięcia które mnie uszczęśliwiały.
- Kat! Otwórz, proszę! – do moich drzwi dobijał się nie jaki Liam Payne.
- Nie – syknęłam wycierając łzy. Miałam ich centralnie w dupie. Co? Może mam ich jeszcze przepraszać, że jestem pierdolnięta? O nie, co to to nie..
- Katie.. Proszę – słyszałam jak łamie mu się głos.
- Po co? Żebyś teraz się na mnie darł? – zapytałam, chowając żyletkę.
- Wiesz, że tak nie będzie. – odparł.
- Liam, kłamiesz. Wiesz, co? Nie chce żyć – powiedziałam cicho z nadzieją, że mnie nie usłyszy – nie mam, dla kogo – dodałam jeszcze ciszej.
- Dla mnie – wyszeptał. – Dla mnie.. Rozumiesz?! – dodał i uderzył w drzwi pięścią.
Z moich oczu poleciały łzy.. Nie smutku, lecz szczęścia.
- Proszę Cię otwórz te cholerne drzwi.. – w jego głosie słyszałam smutek.. Nawet i rozpacz.
Powoli podeszłam do drzwi przekręciłam kluczyk i lekko nacisnęłam klamkę. Stał przede mną podparty jedną ręką o framugę drzwi. Jego głowa była spuszczona w dół..
- Liam? – zapytałam patrząc jak jego głowa się podnosi. Teraz patrzyliśmy sobie w oczy.
Wystawiłam swoją ręke na wysokość swojej głowy Liam zrobił to samo i po chwili nasze ręce stanowiły jedność.
- together? – zapytałam.
- forever – odpowiedział. Na moich ustach zagościł szeroki uśmiech. Po chwili byłam już w ramionach Liama. Mogłam tak zostać do końca życia. Czułam się taka.. Bezpieczna? Po raz pierwszy czułam się w stu procentach bezpieczna..
**

- Kate? Jesteś już gotowa? – Zapytał Niall wchodząc do mojego pokoju.
- Tak już idę – uśmiechnęłam się.
- Umm, a możemy pogadać? – zapytał niepewnie.
- Jasne. Mów o co chodzi – powiedziałam i poklepałam miejsce obok siebie na łóżku.
- No bo. Albo nie ważne – powiedział zrezygnowany i chciał się wycofać.
- Ee Horanek wróć! – zaśmiałam się – zacząłeś to dokończ – dodałam.
- No ja ten no bo wiesz ja i ten – zaczął się jąkać.
- No wyartykułuj w końcu – pośpieszyłam Go.
- Bo ja kocham Alex – zarumienił się lekko.
- Oooooooo! Jak słodko – uśmiechnęłam się.
- Co masz na myśli? – zdziwił się.
- Jeżeli chcesz zapytać czy masz szanse. To nic Ci nie powiem. Postaraj się troche a sam się przekonasz – uśmiechnęłam się. – No dobra zbieramy się chodź – poklepałam go po nodze i zeszliśmy po schodach na dół.
- Już każdy jest? To lecimy! – krzyknął Louis. Po około trzydziestu minutach byliśmy pod szpitalem. Wszyscy jak strzały wlecieliśmy do środka.
- Przepraszam, gdzie znajdziemy Alex Carter? – Zapytał Hazza.
- Sala trzysta pięć – powiedziała gruba pielęgniarka.
- Dobra to wy idźcie do Lexi a ja pójde po kawe – uśmiechnęłam się do chłopaków i udałam się w strone bufetu. Po kilku minutach wyszłam stamtąd z siedmioma kawami. Przemierzałam korytarz gdy nagle zobaczyłam Nialla i Alex. Rozmawiających. Boże wyglądali tak uroczo.. Awwww! Podeszłam odrobine bliżej aby słyszeć co mówią.
- No to o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytała uśmiechnięta Alex.
- Nie wiem jak zacząć ale.. – wydukał Horan i złapał ją za rękę. – Chce żebyś wiedziała, że kocham Cię.. Kocham Cię od samego początku. Kiedy tylko Cię zobaczyłem, rozumiesz? – zapytał patrząc w jej oczy. Po policzkach Alex zaczęły lecieć pojedyncze łzy.
- Też Cię kocham Niall.. – wyszeptała. To było takie cholernie słodkie. Chwile później złączyli swoje usta w czułym pocałunku.
- Brawo Horan! – krzyknęłam uśmiechnięta.
- Katie.. – wyszeptała Olka.
- Hej siostrzyczko – przytuliłam ją.
- Tęskniłam za tobą – powiedziała cicho.
- Ja też. – zaśmiałam się nerwowo i z moich oczu popłynęły łzy.
- Nie płacz idiotko – wytarła moje łzy.
- Łatwo Ci kurwa mówić baranie – poczochrałam jej włosy.
- Czyli co? Już zgoda? – zapytał uśmiechnięty Zayn.
- Jak na razie – odparła Alex i zaczęła przytulać każdego z osobna.
Nawet nie zorientowałam się kiedy Liam stanął przy mnie.
- Wiedziałem, że się pogodzicie – powiedział i objął mnie ramieniem.
Teraz będzie dobrze.. Musi być dobrze.

Od Autorek:

No i jest piąty :) dziękujemy za miłe słowa :3
Nie jestem pewna czy wiecie więc informuje 
Jeżeli jest pisane z perspektywy Kate to pisze ja sehipserkase
A jeżeli z perspektywy Alex to pisze Chruum
Pozdrawiam ~ Katie xoxo.

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 4.


                                                 * Z perspektywy Alex *

                                                          Puść w tle x.

Szłam szkolnym korytarzem ze spuszczoną głową. Nienawidzę ludzi, nienawidzę tego miejsca. Nie będę dla nich sztucznie miła, gdy widzę te wszystkie osoby mam wrażenie, że chcą mnie zniszczyć. Moja psychika siada, nie wiem co się ze mną dzieje, ale wiem że to coś niedobrego i jeśli temu nie zapobiegnę, będzie źle. Skręciłam w stronę schodów i to co zobaczyłam przyprawiło mnie o dreszcze a mianowicie szkolna elita.
-Wszystko tylko nie oni. – Wyszeptałam po cichu.
- O nasz chudzielec.- Odezwała się ich przewodniczka – Eleanor.
- O proszę uliczna szmata. – Miałam ochotę jej zajebać.. tak podpowiadało mi moje „drugie ja”, Ale przecież nie będę marnowała swojej siły, która już i tak jest na wyczerpaniu.
-         Licz się ze słowami.- Krzyknęła na cały korytarz.
Moje emocje były niedopisania. Byłam tak wkurwiona, że nie wiedziałam co mam zrobić. Wyjebać jej? Czy może okazać resztki godności zostawić szmatę w spokoju.
- To że jestem drobna nie znaczy że nie mogę ci wpierdolić.- Uśmiechnęłam się szyderczo.
-         Szmata! – No nie tego już za wiele.. moje ręce zacisnęły się w pięści ,a gdy już miałam wymierzyć jej cios w twarz  na szczęście lub na nieszczęście ktoś złapał mnie za ramię
-         Alex uspokój się. – Syknęła moja przyjaciółka Perrie  Była niską blondynką z pięknym uśmiechem. Jednym słowem potrafiła poprawić komuś humor, albo go zepsuć.
-    To nie mój przyjaciel jest gejem..  –Zaśmiała się razem ze swoją elitą.
- A ja ci przypomnę, że twój eks rucha mojego przyjaciela – Odszczekałam się jej na co Eleanor wyminęła mnie i Pezz wraz ze swoją watahą. - Nigdy nie spotkałam tak fałszywej osoby jak Eleanor. Od razu z Kate wiedziałyśmy, że nie pasuje do Louis’a.... Kate.. na samo to imię w oczach mam łzy.
- Ej Lex ty płaczesz? – Spytała Pezz zatroskanym głosem.
- Nie.. po prostu pomyślałam o Kate..- powiedziałam łamiącym się głosem.
- Co się z wami stało?- Zadała mi kolejne pytanie obejmując mnie ramieniem.
- Nie wiem, to stało się z dnia na dzień, gdy tylko Kate zaczęła ćpać nasze relacje się pogorszyły a ja? Zamiast jej pomóc dążyłam do idealnej wersji siebie. – Zaśmiałam się lekko.
- Alex, tak nie może być, muszę Cię wyrwać z tego dennego nastroju. Przyjdę dziś do Ciebie po 18. Pasuje?
- Jasne. – Uśmiechnęłam się.
- Dobra mała, ja zwijam na WOS, bo znowu mnie opierdoli że się spóźniam. – Przytuliła mnie i pobiegła w stronę swojej klasy. A ja? Stałam oparta o ścianę i rozmyślałam o swoim pojebanym życiu.

***

Minęło już 5 lekcji.. kolejny przystanek? Fizyka. Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło i sięgnęłam po plecak z zamiarem wyciągnięcia  z niego wody. A co zamiast niej znalazłam? -Chipsy.
 -Zapierdolę. Tego. Horana.-  Rzuciłam się wkurwiona na swój telefon wystukując numer Niall’a.
- Halo? –Gdy tylko go usłyszałam chciałam rzucić wszystko i go przytulić. Tak po prostu.. dla zasady. Ale nie o tym teraz myślę.
- CO TO DO KURWY MA BYĆ ?! – Krzyknęłam zdenerwowana.
- Ale, że co mysiu pysiu? – Zaśmiał  się.
- Nie wkurwiaj mnie Horan, czego wrzuciłeś mi te chipsy i wyjąłeś wodę?! – Krzyknęłam.
-         Że niby ja? – Czy on sobie kurwa kpi?
-         Nie kurwa duch Święty przyszedł i zamienił wodę w chipsy. –Rzuciłam sarkastycznie.
-         Już się tak żabko nie denerwuj, złość piękności szkodzi.- W co on sobie pogrywa? Myśli że tym coś zdobędzie? Taki chuj.
- Niall’u Jamesie Horanie jak przyjdę to ci tak przyjebie, że nie wstaniesz..
- No dobrze to ja ale nie bądź taka agresywna, jedna mi wystarczy. Już mi dzisiaj przyjebała bo nie podałem jej soku. – Parsknął śmiechem.
- Widzę, że mojej siostrzyce wraca humorek. Dobra pedale spadam na Fizykę, cześć. – Po tych słowach rozłączyłam się i pobiegłam w stronę sali po drodze wyrzucając chipsy do śmietnika.

***
Siedziałam w swoim pokoju, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. – Perrie – pomyślałam i szybko zbiegłam na dół, otworzyć swojej przyjaciółce drzwi.

- PARTY TIME- Krzyknęła Pezz.
- morda bo Zayn Cię usłyszy i będzie chciał do nas dołączyć. – Parsknęłąm śmiechem.
- PEEEEEEEEEEERRIEEEEEEEEE! – Usłyszałam głos Zayn’a
- -Zaczęło się kurwa. – Mruknęłam przewracając teatralnie oczyma. Słodka Perrie zaczęła obdarowywać swojego chłopaka pocałunkami a mi zbierało się na rzygi. To takie słodkie że aż przesłodkie.
- Skończyliście już? – Spytałam.
-        Tak a teraz chodź na górę.- Odpowiedziała mi Pezz podążając w stronę mojego pokoju.
Czas mijał cholernie szybko. Poraz pierwszy od miesiąca tak dobrze się bawiłam. Zapomniałam o wszystkich problemach i mojej chorobie. Perrie to jeden z lepszych darów od Boga którymi zostałam obdarowana. Szczerze dziękuję, że Pezz nie brak 5 klepki i można z nią normalnie pogadać.
- Ej Alex mam pomysł. Siedź tutaj i nie ruszaj się proszę. – Zaczęła wymachiwać mi palcem przed twarzą a potem momentalnie wybiegła z pokoju.
- Okej? – Odpowiedziałam niepewnie rzucając się na łóżko.

           *z Perspektywy Perrie*
Podeszłam do drzwi Kate, ugh kuźwa raz kozie śmierć. Może się uda a może nie.
- Cześć Katie. – Podeszłam do niej jak gdyby nigdy nic i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć Pers. – Kate uśmiechnęła się promiennie i poklepała bordowy fotel, który stał obok jej łóżka. Bałam się coś powiedzieć żebym nie spierdoliła tego na starcie.
-         tylko na mnie nie wrzeszcz.- Odezwałam się cicho-  Chcę, a nawet cholernie chcę żebyś pogodziła się z Alex. Nawet nie wiesz jak mnie to boli kiedy się kłócicie! Po co wam te kłótnie? Jesteś starsza.. i powinnaś mieć więcej oleju w głowie no nie? Odpuść jej, wiesz że już jest na skraju wytrzymania... z resztą ty też. Ale co cię to interesuje, jesteś wielką Kate Carter i masz na wszystko wyjebane. – Skarciłam się w myślach, Perrie idiotko, na chuj to wszystko mówiłaś?!
-         Wybacz, jeśli cię uraziłam.- Dopowiedziałam i oparłam głowę o swoje kolana.
-         Miło, że tak o mnie myślisz, ale zrozum Alex ma mnie w dupie więc i wicewersa nie  będę dla niej sztucznie miła.- Krzyknęła a z jej oczu poleciały łzy.
-         Ciesz się że posiadam w telefonie coś takiego jak dyktafon. –Na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
-         Co masz na myśli?
-         To- Odparłam i rzuciłam jej telefon na łóżko. – Nagranie 4 posłuchaj.- Wstałam z fotelu ucałowałam jej policzek na pożegnanie i ruszyłam w stronę pokoju Alex.

***.

Pespektywa Alex.

-Boże Perrie ogarnij się! Co ty odpierdalasz? Złaź z tej szafki! Nie jesteś małpą!- Krzyczałam. Dziwne że jeszcze byłam w stanie wydać z siebie jakiekolwiek słowo, coraz większe zawroty głowy doprowadzały mnie do szału. Jeśli wytrwam dzisiejszy dzień do końca zmienie się, Obiecuję, tylko proszę daj mi przeżyć.
-ASENAEBAAM.- Rzuciła Perrie spadając z szafki.
-Ok. zanotuję to sobie.. nie dawać Perrie alko. Nigdy więcej.
- Też cię Kocham.- Podeszła i przytuliła mnie tak mocno jak jeszcze nigdy, chyba zaraz wyjdą mi flaki.
- Hej. – Usłyszałam zza drzwi głos Kate.
- Ym co ty tu robisz? – Zapytałam się jej niepewnie.
- Słuchaj Alex, chcę cię przeprosić. Na chuj nam te kłótnie? Za każdym razem to samo. –Po tych słowach Katie podeszła bliżej.
- Nie rozumiem o czym mówisz – Syknęłam.
- Jezu Alex skończ. Nie udawaj zimnej suki. Nigdy nią nie byłaś i nie będziesz. – Krzyknęła.
- K.kate. kręci mi się w głowie.. – Wymamrotałam.
- ALEX ?! ALEX ?! CO CI JEST ?!- Krzyczała Kate. – Alex mów do mnie! ALEX? Nie kontaktowałam, upadłam na ziemię. Jedyne co słyszałam to krzyk i płacz Kate.


Od Autorki : No i mamy kolejny rozdział, wiem nie wyszedł mi no ale cóż :)

                                                       CZYTASZ KOMENTUJESZ ;)

środa, 9 stycznia 2013

rozdział 3.

* Perspektywa Kate włącz


Kolejny dzień, kolejne kłótnie z Alex i chłopakami. Japierdole dłużej tak nie pociągnę..
- Katie? Śpisz? – usłyszałam szept Liama.
- Nie kurwa, powieki oglądam – zaśmiałam się i usiadłam na łóżku. - siadaj – powiedziałam i poklepałam miejsce obok siebie.
- Co się z wami stało, huh? – zapytał patrząc w moje sine oczy.
- Z kim? – zaczęłam udawać idiotkę.
- Nie udawaj. Z tobą i Alex. Gdzie podziały się te siostry które zauroczyły nas sobą w Warszawie.? Gdzie nasze dawne Katie i Alex. Te które nie mogły wytrzymać bez siebie ani chwili? Te dziewczyny które mówił „Jebać to, życie toczy się dalej” lub „Uśmiechnij się. Jutro będzie gorzej”? – zaczął bombardować mnie milionem pytań na sekunde. A każde jego słowo dobijało mnie niemiłosiernie.
- Liam, proszę przestań! – krzyknęłam nakrywając się kołdrą po samą głowe. Mimowolnie z moich oczu polecały łzy. Tęsknie za dawną Alex. Za jej uśmiechem idiotycznymi żartami.
Poczułam, że ktoś wgramolił mi się pod kołdrę tak to był kochany Liaś który ogrzał mnie swoim ciepłym ciałem. No właśnie, dlaczego On zawsze był taki ciepły a np. Ja nie. Dziwne.
Poczułam jak obejmuje mnie swoim ramieniem. Cicho szlochnęłam.
- Coś nie tak? – zapytał unosząc się na łokciu.
- Wszystko jest nie tak Liam rozumiesz? – powiedziałam wycierając moje policzki. Nie odezwał się ani słowem tylko delikatnie nachylił się nade mną i musną mnie swoimi wargami. Odwróciłam głowe.
- Liam, nie. Przepraszam.. – wyszeptałam
- Nie to ja przepraszam nie powinienem – powiedział cicho i chciał wstać.
- Ej, poczekaj zostań przynajmniej będzie mi Ciepło – złapałam go za ramie i lekko się uśmiechnęłam.

*

- Wróciłam! – obudził mnie krzyk mojej siostry. Co śmieszniejsze Liam dalej spał jak zabity. Powoli wyswobodziłam się z jego objęć i zeszłam na dół po jakiś sok czy inny napój. Na schodach spotkałam Alex.
- Hej – rzuciłam w miare normalnie.
- Siema – powiedziała oschle a po chwili słyszałam jebnięcie drzwiami. Świetnie Kate, cudownie. PO JAKĄ KURWE JA WSPOMINAŁAM O TEJ TERAPII.
- ALGALAGABUU! – wrzasnął Lou a mi serce podeszło do gardła.
- Louis debilu! Mnie nie.. – ugryzłam się w język.
- Że co? – zdziwił się.
- Ee, nie nic nic. – mruknęłam i pobiegłam szybko do pokoju. No tak zaczął się mój kochany atak. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe i oddychałam na tyle ciężko, że zbudziłam Liama.
- Kate? Cholera jasna Katie co się dzieje? – krzyknął przerażony klękając obok mnie.
- Li..Li..Liam bez względu na to co się teraz stanie nie wołaj nikogo tylko przy mnie bądź – ledwo co powiedziałam przez te duszności. Moje ręce zaczęły się niemiłosiernie telepać a z moich oczu leciały łzy.
- Prze.. przeraszam. – powiedziałam i popatrzyłam na niego. Był przerażony bardziej odemnie.
- Cii, jestem przy tobie – powiedział i złapał mnie za ręce. W tym momencie zaczęłam słyszeć szepty.. Czyli „Uciekaj stąd” w trzystu różnych językach. Zatkałam uszy ale nic to nie dało. Teraz telepałam się cała Liam objął mnie a ja schowałam się w jego bluzie.
- Ktoś przed nami stoi.. – mówiłam starając brać równomierne oddechy.
- Katie, skarbie nikogo tu nie ma – powiedział i pocałował mnie w czoło. Po około dziesięciu minutach mi przeszło.
- Liam pość mnie, musze do łazienki – powiedziałam i szybko zerwałam się z miejsca. Dobrze, że miałam pokój z łazienką. Zaczęłam oddawać cały dzisiejszy asortyment, który zjadłam. To było dziwne bo nigdy wcześniej tak nie miałam.
- To.. To kolejna faza ataku? – zapytał przerażony trzymając mi włosy.
- N.. nie. Ni.. Nigdy T..t..tak nie miałam – wydukałam. Kiedy już bez kitu nie miałam czym rzygać no chyba, że wnętrznościami.. wytarłam twarz spuściłam wode i umyłam dokładnie zęby.
- Kate, co to było do cholery? – zapytał kiedy pomógł doczłapać mi się do łóżka.
- Zawołaj Alex, proszę – wychrypiałam i po chwili w moich drzwiach stała chudzina..
- Atak, poważy. Liam przy nim był – powiedziałam siadając na łóżku.
- O kurwa, ej masz leki? – zapytała przejęta.
- No jeszcze. – odparłam.
- Może znowu się naćpałaś? – zapytała. O NIE KURWA PRZEGIEŁA.
- A może poszłam w twoje ślady i specjalnie wymuszałam rzygi żeby schudnąć? – zadrwiłam. Jak zwykle Ona zaczyna Ja kończe.
- O nie, kurwa! Tego już za wiele. NIENAWIDZE CIĘ! – wrzasnęła.
- i z wzajemnością kurwa! – odkrzyknęłam – wypierdalaj stąd. Dzięki, że jesteś kochaną siostrzyczką! – krzyknęłam i odwróciłam się do niej plecami.
- Suka! – syknęła.
- Nie musisz się przedstawiać, Katie jestem – rzuciłam a ona trzasnęła drzwiami. Jak zwykle z naszej rozmowy wyszła chujnia z grzybnią.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój – jęknęłam.
- Nawet ja? – usłyszałam miękki głos Zayna.
- Wszyscy z wyjątkiem Ciebie – uśmiechnęłam się ocierając łzy.
- No już gadaj o co poszło. – powiedział wgramolając się pod kołdre którą byłam przykryta. Objął mnie ramieniem a ja położyłam się na jego torsie.
- O to co zawsze Zayn, o to co zawsze. – powiedziałam cicho i zaczęłam szlochać.
- Cicho młoda. Już proszę nie płacz – gładził mnie po moich włosach.
- łatwo Ci mówić. Ty nie kłócisz się z najbliższą osobą dla Ciebie tak jak ja. – westchnęłam.
Nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie mocno. Tak, tego było mi trzeba wspólnego pomilczenia.  

Od autorek;
Jest trzeci.  :) Dziękujemy za miłe komentarze jest nam naprawdę przyjemnie je czytać ! :) Katie. xoxo

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 2.



* Z Perspektywy Alex *
"And all your little things.."
Po incydencie z Niallem nie odzywamy się do siebie, huh trochę to trudne, gdyż mieszkamy razem. Mówi się trudno ryj nie szklanka nie zbije się, gorzej z uczuciami.. żałuję, że powiedziałam mu dlaczego się odchudzam. Podeszłam do lusterka i co widzę? Tłusta świnię, której życie wymyka się spod kontroli.. co widzę jeszcze? Swoją twarz.. której tak nienawidzę. Alex skończ te swoje pierdolenie i zejdź po tą wodę bo umrzesz z pragnienia.
 -Fajną masz piżamkę- odezwała się moja zaćpana siostra Kate
.-A ta co? znowu się naćpała?- Syknęłam wyciągając z lodówki wodę.
-A ty co? Ile dni na głodówce?-Warknęła a jej ręce zacisnęły się w pięści.. Nie poznaję jej... kiedyś tak blisko a teraz tak daleko. Gdyby nie ćpała byłoby lepiej.. o wiele.
-Nie twój zasrany interes- Krzyknęłam i uderzyłam pięścią w ściane.
-Co tu się dzieje!? Kate na górę już!- Wywróciłam teatralnie oczyma, znowu wtrącił się kochany Liam.
-Nie uważasz że to sprawa między mną a moją siostrą?-Odchrząknęłam.
-Jeśli wy tak załatwiacie sprawy to życzę powodzenia.- Uśmiechnął się parszywie i odszedł.


**


Stałam przy szafie mierząc spodnie, wszystkie za luźne. Mój cel został osiągnięty. Schudłam wyniszczając przy tym swój organizm. W głowie miałam ciągle słowa Niall'a "Wyglądasz jak pierdolona anorektyczka wyglądasz obrzydliwie", nie mogę tego znieść. Robię wszystko by mu się przypodobać, a on ma mnie zasadniczo w dupie. Dobra Alex ogarnij się poraz kolejny w tym dniu. Wkońcu wybrałam zwykłe dresy bo tylko to nie spadało mi z tyłka. Przyjrzałam się w lustrze poraz kolejny, sińce pod oczami dodawały mi lat a przerzadzone włosy uczesałam w niechlujnego koka. Tak Alex tylko na to Cię stać. Jesteś marną podróbką szczęśliwego człowieka. Potrzeba mi kogoś dla kogo będę całym światem, potrzeba mi tych pierdolonych 36.6C przy sobie. Czy o tak dużo proszę?!

***
Siedziałam z Harrym w salonie, czasami myślałam że on jako jedyny potrafi mnie zrozumieć. Z Obrzydzeniem patrzyłam jak co chwilę sięga po kanapki, które następnie lądują w jego buzi. Obrzydza mnie to, jestem trzeci dzień na głodówce, żyję tylko wodą. Tak bardzo chciałabym coś zjeść,ale tego nie zrobię.. nie mogę.. przytyję. Hazz popatrzył się na mnie i podsunął pod nos kanapkę
-Jeśli jej nie zjesz, pomyśle że mnie nie lubisz. - wielki ucisk w gardle nie pozwalał mi nic powiedzieć, podstępna mała żmija.
 -H..hazz nie mogę ..- Odpowiedziałam.
 -MOŻESZ!- po tych słowach Harry wepchnął mi kanapkę do buzi.
-Hazz nienawidze Cię!- Mówiłam, przerzuwając kanapkę.
-A jednak jeszcze potrafisz jeść. - Uśmiechnął się szyderczo.
-Co nie zmienia faktu że cię nienawidzę! - Krzyknęłam śmiejąc się. Hazz uśmiechnął się i przybliżył do mnie spoglądając mi w oczy.
 -Alex.. czego to robisz?- Na to pytanie w oczach stanęły mi łzy..
-Ja n..ni..nie potrafię inaczej, jestem za gruba..- wydukałam.
Hazz objął swoimi dłońmi moją małą twarz.
 -Dla mnie jesteś idealna.. nie zmieniaj się.
-Nie klam proszę cię..- odpowiedziałam. Na te słowa Hazza przybliżył się jeszcze bardziej a następnie nasze usta złączyły się w pocałunku. CO CO ON WYPRAWIA?! Oderwałam się od niego wypowiadając ciche "przepraszam". Pocałowałam go w policzek i odeszlam.. poraz kolejny.

***
Szłam do swojego pokoju, który znajdował się obok Horana, pech czy przeznaczenie? Co ja pierdole. Głodówka uderza mi do głowy.
-yyymm. Alex?- Odezwał się ledwo usłyszalnie Niall.
-Czego chcesz?- Warknęłam od niechcenia i zatrzymałam się przy drzwiach do jego "komnaty".
-Możesz przyjść na chwilę?- Po tych słowach, dreszcze przeszły przez całe moje ciało.. Uśmiechnęłam się lekko zauważalnie i ruszyłam w stronę pokoju mojego przyjaciela..
Pokój Niall’a był bardzo przytulny. Ściany były w odcieniu karmelowym tak samo jak fotel w prawym kącie pokoju. Przy łóżku stała malutka szafka, w której trzymał książki i różne ‘ważne’ dla niego rzeczy. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Przy drzwiach stała wielka szafa w odcieniu zieleni. No Horan nie spodziewałam się.. jednak umiesz się urządzić. Zaśmiałam się pod nosem. Wreszcie podeszłam do jego łóżka i usiadłam przy nim patrząc mu w oczy. Nie przeszkadzała mi ta cisza. Mogłabym godzinami patrzeć się w jego oczy, wydawały się takie radosne. Wkońcu oczy są zwierciadłem duszy, prawda? Z moich można wyczytać tylko pustkę. Ciszę przerwał Niall dukając coś pod nosem..
-Słuchaj, przepraszam cię za przedwczoraj.. nie chciałem.. po prostu.. błagam.. obiecaj mi.. – Z jego oczu poleciały łzy. Nie powiem zabolało mnie to.. osoba którą darzę wielkim uczuciem płacze..płacze przezemnie, to boli.. tak cholernie boli .. 
–Błagam.. zacznij jeść.. nie chcę cię odwiedzać na cmentarzu.- Z moich oczu poleciały łzy a jedyne co potrafiłam zrobić to  wtulić się w mojego przyjaciela. Dlaczego to tak boli? Dlaczego ranię bliskich? Nie chcę, ale nie potrafię inaczej. Czy dam radę pokonać swoje uzależnienie?
Nie wiem..
-Alex? – Odezwał się.
-Tak? –Popatrzyłam się na niego.
-Kocham cię.
-Ja Ciebie też, Niall.. –Uśmiechnęłam się i wtuliłam mocniej w przyjaciela.

No i mamy drugi rozdział. Wiem że miałam go dodać w piątek, ale jednak :)
Dziękuję również za tak miłe komentarze i już 3 obserwujących tego bloga. Jesteście kochani. 
Oraz w komentarzach możecie zadawać pytania do bohaterów <3 ~Alex. 

                                                       CZYTASZ? - KOMENTUJESZ.